Rośnie pokusa taniej rosyjskiej ropy w Europie Środkowej
Wojna na Ukrainie spowodowała, że rosyjska ropa jest dziś rekordowo tania. Będzie to tworzyć dużą pokusę finansową dla koncernów, które wyspecjalizowały się w jej przerobie.
Znaczenie dyferencjału
Rafinerie wyspecjalizowane w przerobie rosyjskiej mieszanki eksportowej URALS czerpią duże zyski z tzw. dyferencjału. Jest to różnica cenowa pomiędzy baryłką ropy z Rosji a baryłką Brent pochodzącej z Morza Północnego (Brent stanowi punkt odniesienia dla globalnych rynków naftowych).
Z powodu wojny na Ukrainie dyferencjał jest dziś największy od 1994 r. co odnotowała branżowa agencja Argus. 25 lutego baryłka URALS kosztowała 91,41 dolarów, a Brent 97,93 dolarów.
Na tej różnicy mogą zarabiać te zakłady petrochemiczne, dla których rosyjskie podmioty pozostają głównymi dostawcami. Są to m.in. rafinerie niemieckie (Schwedt, Leuna), polskie (Gdańsk, Płock), czeskie (Kralupy, Litvinow) oraz litewskie Możejki. Ponieważ większość z nich jest zakontraktowana średnioterminowo mówimy tu przede wszystkim o możliwości pozyskiwania spotów (zakupu konkretnych wolumenów po określonej cenie w ramach umów krótkoterminowych).
Wojna wpłynęła na pośredników
Mimo zaostrzającego się reżimu sankcyjnego wywodzący się z Rosji dostawcy zachowują możliwość sprzedawania swojej ropy i rozliczania takich transakcji. Teoretycznie niskie ceny URALS mogą więc skusić koncerny zainteresowane jego przerobem do atrakcyjnych zakupów i poprawy własnej sytuacji finansowej.
Z drugiej jednak strony to właśnie nałożenie sankcji oraz ryzyko ich dalszego zaostrzania wywarło presję na cenę rosyjskiej ropy. W ich wyniku wiele kluczowych firm tradingowych wstrzymało handel URALS-em. Czy w takich realiach korzyść finansowa jest w stanie potencjalnym kupującym zrównoważyć ryzyko wizerunkowe?
Co z tego wynika?
Wydaje się, że dostawy spotowe rosyjskiej ropy będą przynajmniej w horyzoncie krótkoterminowym, jedną z pierwszych poważnych ofiar wojny na Ukrainie. Jest to prawdopodobne z powodu przewartościowania znaczenia współpracy energetycznej z Rosją jaka właśnie ma miejsce, a także skali wiążących się z tym działań. Zachodni kapitał podejmuje z dnia na dzień spektakularne decyzje o wychodzeniu z rynku rosyjskiego. Najciekawszym tego przykładem jest wyjście BP z akcjonariatu Rosnieftu.
Jednak z drugiej strony, w ujęciu średnioterminowym, atrakcyjność URALS może pozostawać wysoka, tym bardziej, że handel może być realizowany przez pośredników. Taka konstrukcja handlowa sprawia, że „rosyjskość” ropy jest dla opinii publicznej i polityków ciężka do uchwycenia. Relatywnie niski poziom wolumenowy spotów nie oznacza także konieczności ich raportowania przez spółki giełdowe.